Niedawno otrzymałem dziwny telefon od byłego "specjalisty ds. promocji" gminy, który aktualnie przedstawia się jako rzecznik prasowy (sic!) Krzysztofa Kowalczyka, jednego z kandydatów w wyborach uzupełniających do Rady Miejskiej w Chocianowie. Robert Harenza, bo o nim mowa, to postać, która przewija się w lokalnych mediach od dawna. Mieszkańcy mogą go kojarzyć także jako byłego asystenta i beneficjenta rządów Romana Kowalskiego.

Nietypowa pora

Znam pracę mediów od dawna. Obserwuję ją, wykonuję i zawsze starałem się z mediami żyć w zgodzie. W końcu jak mnie opiszą, tak mnie oczy wyobraźni czytelników potem namalują. Dzięki temu wiem także, że praca dziennikarza, redaktora, reportera to praca całodobowa. Nie powinien mnie zatem zdziwić telefon, który obudził mnie po godzinie 20:00. Zdziwiło jednak pytanie "do redakcji Głosu Regionu się dodzwoniłem, rozumiem?" O tej porze dzwoni się po redakcjach raczej, gdy się chce "sprzedać newsa", jak mawiają informatorzy. Są to najczęściej zgłoszenia wypadków, pożarów, głośnych aresztowań, zamieszek lub innych nieszczęść, które nawiedzają naszą Ziemię. Jednak nie tym razem. Dostałem bowiem telefon, który można było wykonać o normalnej, niedyżurowej porze.

Nietypowy problem

"Ja dzwonię w sprawie odpowiedzi pana Krzysztofa Kowalczyka na zapytania redakcji" usłyszałem w słuchawce głos Roberta Harenzy, "przesłał Pan panu Kowalczykowi kilka pytań?" Musicie Państwo wiedzieć, że zbliżają się wybory uzupełniające w okręgu nr 5. W związku z tym postanowiłem zadać wszystkim kandydatom kilka pytań, na które wyborcy i moi czytelnicy chcieliby poznać odpowiedzi. Pytania proste i nietendencyjne. Zgodnie z prawdą oznajmiłem, że takie pytania zostały wysłane w nawiązaniu do moich ustaleń telefonicznych z samym kandydatem. Podczas mojej rozmowy z p. Kowalczykiem poznałem jego adres mailowy, na który miałem wysłać pytania i wspomniałem, że zależy mi, aby odpowiedzi wróciły do mnie jeszcze tego samego dnia. Nasza redakcja otrzymała odpowiedź na te pytania, a możecie ją przeczytać w artykule: "Kandydują do rady, czy znajdą czas dla mieszkańców?"

Głos w słuchawce zdawał się jednak szukać zaczepki, bo kontynuował: "w jakim celu chciałby Pan te odpowiedzi, zamieścić w Głosie Regionu czy o co Panu chodzi? Bo pan Krzysztof Kowalczyk oczywiście dyplomatycznie odpowiedział Panu, nie znając intencji. Więc no, też poprosił mnie o to, bym dopytał". Jaka jest intencja prostych pytań? Gdybym siedział naprzeciwko prokuratora to każde pytanie wydałoby się podejrzane, ale żeby Robert Harenza w zaciszu swojego domu, przed własnym komputerem nie rozumiał intencji dziennikarskich pytań?! Ojej...

Nauczony doświadczeniem, że różni hochsztaplerzy krążą tu i ówdzie, zmuszony byłem dopytać czy mój rozmówca ma jakieś szczególne plenipotencje do prowadzenia tej rozmowy. Zapytałem zatem, czy występuje w roli rzecznika prasowego pana kandydata, co Harenza ochoczo i z premedytacją potwierdził słowami "tak, tak, jak najbardziej". Po co kandydatowi na radnego, który zdaje się na polityce zjadł zęby, rzecznik prasowy?! To pytanie zostawiam sobie w pamięci, póki co bez odpowiedzi. Męcząca zrobiła się ta "rozmowa", kiedy po raz kolejny Harenza zapytał o to samo: "czyli dowiem się czy Pan chce rzeczywiście odpowiedzi na te pytania?"

Zastanówcie się Drodzy Czytelnicy, jak często zadajecie pytania, na które nie chcecie dostać odpowiedzi? Ja takich pytań nie zadaję. Słowami: "oczywiście, że chcę, gdybym nie chciał tych odpowiedzi szanowny panie Robercie, to tych pytań bym nie wysyłał" starałem się wyłuszczyć swoje stanowisko osobnikowi po drugiej stronie słuchawki, co wprowadziło go najwyraźniej w pełne zakłopotanie. Gdy Harenza zorientował się, że nie ma szans usłyszeć ode mnie nic innego, zmienił temat.

Nietypowe zachowanie

Nastąpiła swoista zamiana ról, bowiem nagle rzecznik prasowy kandydata zmienił się w reportera, mnie usiłując wcisnąć w rolę rzecznika prasowego. Jednostronnie orzekł, że będzie "mógł wykorzystać wszelkie informacje i wiadomości dotyczące Głosu Regionu Chocianów" po czym zastrzelił mnie pytaniem kto jest moim pracodawcą i wydawcą. Pomimo, iż opisuję życie publiczne i zajmuję się wieloma ciekawymi tematami, to nie jestem już osobą publiczną, a oświadczenia o moich pracodawcach zwykłem przedkładać wyłącznie w Urzędach Skarbowych. Poprosiłem o sprecyzowanie pytań i wysłanie drogą mailową.

Nietypowe pozdrowienia

Tu zachowanie Harenzy stało się jeszcze bardziej dziwne. Powiedział bowiem "mam informacje sądowe, rejestrowe, proszę pozdrowić pana Sebastiana Grygorcewicza ode mnie, dobrze?" A czemu nie całą redakcję? Dlaczego tylko pana Sebastiana? "Cóż, przekażę, natomiast nie jestem upoważniony do podziękowań", odpowiedziałem i zacząłem się zastanawiać o co chodzi? To jakaś zawoalowana wiadomość, sygnał? Miało mnie to wystraszyć? Chyba jeszcze nie to, ale ziarno zostało zasiane.

Nietypowe oświadczenie

"O.K., w każdym razie odpowiedź redakcja otrzyma. Redakcja, bo cały czas mówię o redakcji" skłamał Harenza. "Super" naiwnie wówczas ucieszyłem się. I tę naiwność zaatakował Harenza w prawdziwie guślarskim stylu "redakcja otrzyma, aczkolwiek też nie daj Bóg, nie daj Bóg, gdyby Pan, jako redaktor, albo człowiek piszący pierdoły w gazecie Głos Regionu cokolwiek napisał à propos pana Kowalczyka zanim nie otrzyma Pan odpowiedzi na pytania. Lepiej żeby Pan tego nie zrobił". "W związku z powyższym" poinformowałem mojego pierwszego niemerytorycznego krytyka, "iż pan Kowalczyk przysłał już jedną odpowiedź i jeżeli przed złożeniem gazety nie otrzymamy innego maila zamieścimy tę odpowiedź, którą otrzymaliśmy". Po pytaniu "kiedy składamy gazetę" i odpowiedzi, że "dziś i jutro" Harenza wpadł w prawdziwą furię. Odarł się z szat uprzejmości i pokazał prawdziwie chamskie oblicze: "To po co koleś mi tego, pierdoły opowiadasz, że czekasz na odpowiedź, skoro ją składasz?".

Tu należy się Państwu, moim czytelnikom, pewne podsumowanie i wyjaśnienie: 
1. Pan Kowalczyk wiedział, że zależy mi na uzyskaniu odpowiedzi tego samego dnia.
2. Nigdy nie byłem, nie jestem i nie mam przyjemności być "kolesiem" Roberta "nie daj Bóg" Harenzy, któremu prywatnie dedykuję słownik języka polskiego.
3. Pan Kowalczyk nie potwierdził i nie zaprzeczył jakoby Harenza był jego kolesiem... pardon! rzecznikiem prasowym.
4. Nadal, wbrew twierdzeniom "rzecznika", nie otrzymaliśmy żadnej nowej odpowiedzi.

Autor felietonu: Kasper Nowak