Powraca temat kłopotów finansowych Fabryki Urządzeń Mechanicznych CHOFUM w Chocianowie S.A. Dziś dotarliśmy do ciekawego nagrania, na którym widać prezesa zarządu spółki, Jarosława Litwińskiego, który w wulgarnych słowach zwraca się do załogi. W cytatach, które dla Państwa wybraliśmy przekleństwa zostały pominięte. Te niecenzuralne passusy oznaczyliśmy wielokropkami w nawiasach. Co istotne, swoją kłótnią z pracownikami potwierdził nasze doniesienia o tarapatach, w jakich znajduje się tutejsza fabryka. Nagranie ze względu na użyte słownictwo pozostanie do wiadomości redakcji.

Okazuje się, że to nie działania Urzędu Miasta i Gminy ani burmistrza przyczyniły się do trudnej sytuacji w CHOFUM. W poprzednim artykule: "Pracownicy CHOFUM: kto kradnie nasze pieniądze?" ustaliliśmy już, że burmistrz nie jest odpowiedzialny za wypłatę niepełnych wynagrodzeń dla pracowników chocianowskiej fabryki. Nasze ustalenia potwierdził Prezes CHOFUM, wskazując, że zaniedbania są w spółce od wielu lat. 

"Sytuacja zakładu jest (...) bardzo ciężka. Dzisiaj jest bardzo ciężka. Tak naprawdę możemy ten zakład jutro (...) zamknąć, zakład nadaje się powiem szczerze do upadłości"
Na początku marca pisaliśmy o zdesperowanych pracownikach FUM. Do naszej redakcji zwróciła się wówczas "załoga Chofumu", która prosiła "o pomoc w nagłośnieniu sprawy w" tutejszym zakładzie. Dziś dotarliśmy do nagrania, które potwierdza wcześniejsze ustalenia. Na nagraniu wideo jeden z pracowników zwraca się do swojego pracodawcy: "proszę mi nie mówić, że nie ma ludzi, którzy wypłaty nie biorą całej". Na to usłyszał odpowiedź z ust prezesa Litwińskiego: "ja nie chcę przypomnieć kto dostał (...) kiedyś całe wypłaty, jak chodził, marudził, jak inni nie dostali wypłat, przypomnieć Ci?". Na to inni pracownicy przypomnieli, że nie otrzymali pełnego wynagrodzenia, a prezes Litwiński wytykając laską tego konkretnego pracownika powiedział "a on dostał". Wówczas ów pracownik niejako tłumacząc się przed swoimi kolegami z pracy powiedział "bo dali mi po to, żebym gębę zamknął, ale ja gęby nie zamknę, bo dbam też o innych ludzi, żeby inni dostawali".

"Nikt nikomu nie każe tutaj pracować, jak się komuś nie podoba, to powiem szczerze: tam są drzwi"
W dalszej części nagrania atmosfera robi się jeszcze gorętsza. Jarosław Litwiński (ubrany w czerwone spodnie) zwraca się do załogi mówiąc, że "sytuacja zakładu jest (...) bardzo ciężka. Dzisiaj jest bardzo ciężka. Tak naprawdę możemy ten zakład jutro (...) zamknąć". Te słowa spowodowały duże obruszenie wśród załogi, a prezes kontynuując powiedział: "zakład nadaje się powiem szczerze do upadłości, jest szansa, żeby zrobić jeszcze upadłość, znaczy restrukturyzację. Nic nie poradzę, że sądy nie pracują, uwolniłoby to trochę pieniędzy, powiem tak: nikt nikomu nie każe tutaj pracować, jak się komuś nie podoba, to powiem szczerze: tam są drzwi". To wręcz rozsierdziło pracowników, którzy zaczęli domagać się m.in. wypłaty swoich zarobionych pieniędzy.

"Dali mi po to, żebym gębę zamknął, ale ja gęby nie zamknę, bo dbam też o innych ludzi, żeby inni dostawali"
Jak wynika z naszych dotychczasowych ustaleń pracownicy skarżą się także, że nie mają opłacanych składek na ZUS i ubezpieczenie, a także obciążeń z tytułu wyroków komorniczych. Niestety nie udało nam się dodzwonić do osoby, która odpowiedziałaby na zarzuty pracowników, ale sprawa jest dynamiczna i z pewnością do niej powrócimy.
[KN]