W piątkowy wieczór Jędrzej Koziński oficjalnie poinformował, że zamierza wystartować w wyborach na prezesa Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej. Człowiek z zewnątrz, ponieważ jak sam przyznał nie działa obecnie w żadnym klubie, chce zdetronizować dotychczasowego prezesa Andrzeja Padewskiego.

Jędrzej Koziński na Walnym Zgromadzeniu Sprawozdawczo-Wyborczym będzie delegatem klubu Victoria Parchów, którego prezes Anna Pichała zrezygnowała z głosu należącego do jej klubu na rzecz innej osoby. To nie powinno jednak dziwić, ponieważ Pichała nigdy nie ukrywała braku sympatii do obecnego dyrektora biura Podokręgu Legnica, a wcześniej pracownika Urzędu Miasta i Gminy Chocianów, Adama Michalika.

- Tak to już jest, że nie wszyscy muszą się lubić. W żadnym wypadku nie można jednak powiedzieć, że klub z Parchowa był dyskryminowany przez Dolnośląski Związek Piłki Nożnej. Co więcej, w momencie, gdy zostałem dyrektorem Podokręgu Legnica, wycofałem wszystkie sprawy o naruszenie moich dóbr osobistych przez Annę Pichałę, które miały się toczyć w stosunku do niej za haniebne pomówienia - mówi Adam Michalik, dyrektor Podokręgu Legnica.
Ciężko, więc nie odnieść wrażenia, że wyznaczenie Kozińskiego to pewnego rodzaju zemsta i celowe działanie "pod górkę" DZPN-owi. Kim więc jest sam kandydat na prezesa Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej? To były Przewodniczący Rady Nadzorczej KS-u Polkowice (obecnie Górnika Polkowice), którego jednak nasi rozmówcy nie kojarzą z jakimikolwiek działaniami w piłkarskim świecie. Bardziej określa go fakt, że jest po prostu synem byłego prezesa Zagłębia Lubin i DZPN, Jerzego Kozińskiego.

W okręgu legnickim Koziński junior dał się poznać po sprawie związanej z OZPN Legnica. Człowiek, który chce zostać sternikiem Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej zacięcie bronił Marię Kajdan i nawoływał kluby do obrony Okręgowego Związku Piłki Nożnej. Przysłowiowe "paliwo" dawało Kajdan szansę, na grę na czas i uszczuplanie związkowego konta, o czym do prokuratury doniósł właśnie Michalik. Ile miało to kosztować kluby zrzeszone w OZPN Legnica?

- Biorąc pod uwagę sprawozdania finansowe w tym czasie, to strata na ten moment wynosi już ponad 800 tysięcy złotych - mówi Adam Michalik.
W prokuratorskim śledztwie ustalono, że miesięczny koszt utrzymania OZPN Legnica to około 25 tysięcy złotych, a związek przez ponad rok wegetował nie przynosząc żadnych dochodów. W tym czasie narastały długi zrobione przez Stowarzyszenie. Aby je spłacić Maria Kajdan i jej ludzie sprzedali siedzibę Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Legnicy. Za te środki spłacono zaległości w ZUS, podatek dochodowy, leasing oraz zadłużenie za media w kwocie kilkudziesięciu tysięcy złotych. Jak się dowiedzieliśmy na samych długach się jednak nie skończyło, ponieważ dokonano także wypłaty odprawy emerytalno-rentowych w kwocie 7 tysięcy 800 złotych oraz dwumiesięcznej odprawy na jej rzecz. Wypłacono także ekwiwalent z tytułu niewykorzystanego urlopu w kwocie kilkunasty tysięcy złotych.

- Przez ostatni rok urzędowania Marii Kajdan, codziennie przejeżdżałem koło siedziby OZPN, która była wiecznie zamknięta. Takie same sygnały dochodziły do mnie od klubów. Wypłacanie w takiej sytuacji ekwiwalentu za niewykorzystany urlop to czysty skandal - podkreśla Michalik.
Podsumowując, warto sobie zadać pytanie: czy osoba, która popierała działania Marii Kajdan i całego Zarządu Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Legnicy, przez co kluby z naszego regionu straciły blisko milion złotych, jest odpowiednią do objęcia stanowiska prezesa Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej?