W mediach społecznościowych pojawił się wpis autorstwa Mateusza Sarżyńskiego, jednego z kandydatów do Rady Miejskiej, w którym Sarżyński tłumaczy się z kłamstwa. Ów kandydat wyjaśnia dlaczego napisał o swoim braku udziału w wyborach uzupełniających. Czy wiarygodnie?

To kłamstwo wytknęła mu redakcja gazety Głos Regionu Chocianów w swoim ostatnim numerze. Postanowiliśmy przytoczyć artykuł z lokalnej prasy, a poniżej przeanalizować tłumaczenia Sarżyńskiego (na zdjęciu obok Adama Króla, o którym pisaliśmy w naszym artykule: "Król hejtu abdykował").

Sarżyński: Ja w tych wyborach udziału brał nie będę, bawcie się w to sami

Nie ma jednoznacznej definicji "oszustwa wyborczego". Samo oszustwo jednak, jak podaje Wielki Słownik Języka Polskiego, to "świadome mówienie komuś rzeczy niezgodnych z rzeczywistością lub działanie w sposób nieuczciwy w celu odniesienia korzyści". Można odnieść wrażenie, że od takiego właśnie oszustwa swoją kolejną kampanię wyborczą zaczął dotychczas wielokrotnie nieskuteczny kandydat do Rady Miejskiej w Chocianowie, Mateusz Sarżyński. Sprawdziliśmy szczegóły tej sprawy!

Wszystko zaczęło się 10 czerwca 2021 roku przed godziną 11:00, kiedy w sieci pojawiła się informacja o rezygnacji dwójki miejscowych radnych. Po tym konieczne okazały się wybory uzupełniające. Cztery dni później, 14 czerwca wandal postanowił zamalować baner Stowarzyszenia Chocianów 2023, który zawisł na płocie przy ulicy Ratuszowej 15. Pisaliśmy o tym na łamach naszego periodyku w czerwcowym wydaniu pt. "Chocianowski »Picasso« w akcji".

- Dzisiaj w nocy zniszczono nasz baner. To przykre - pisali wówczas w mediach społecznościowych członkowie Stowarzyszenia Chocianów 2023, do którego należał pomazany baner. Pod tym wpisem rozgorzała dyskusja, do której włączyli się obecni kandydaci do Rady Miejskiej: Mateusz Sarżyński i Sławomir Sobczyszyn. O ile Sobczyszyn raczej jasnowidzem nie zostanie, bo swoim wpisem "Usuną twój komentarz za 3.. 2...1..." nie trafił z przewidywaniami, o tyle gorzej wygląda wiarygodność Sarżyńskiego, który w swoim kolejnym komentarzu zwyczajnie skłamał.

- Ja w tych wyborach udziału brał nie będę, bawcie się w to sami - napisał Mateusz Sarżyński 14 czerwca 2021 o godzinie 20:33 (wpis na zdjęciu) w odpowiedzi na pytanie jednego z internautów.

Oczywiście pominąć należy fakt, że święto demokracji, jakimi powinny być zarówno kampania wyborcza, jak i demokratyczne wybory stanowią dla Sarżyńskiego bliżej nieokreśloną "zabawę". Należy jednak podkreślić, że kandydat, który już dwa razy w ciągu ostatnich 3 lat nie dostał się do Rady Miejskiej, a tym razem próbuje sił w innym okręgu wyborczym, 14 czerwca publicznie oświadczył, iż "w tych wyborach udziału brał nie" będzie.

Czy to objaw skrajnej politycznej hipokryzji? Co zmieniło się przez zaledwie miesiąc, że dokładnie 14 lipca Paweł Sarżyński, jako pełnomocnik wyborczy komitetu wyborczego dokonał zawiadomienia Komisarza Wyborczego w Legnicy o utworzeniu komitetu, z którego startuje właśnie Mateusz Sarżyński. Czy politycy powinni tak często zmieniać swoje zdanie i usuwać w niepamięć przedwyborcze deklaracje? Odpowiedź na te pytania zostawiamy Naszym Czytelnikom.

O kandydacie, który nie umie w Internet

Do tego artykułu w swoim internetowym wpisie odniósł się wspomniany kandydat słowami "po rezygnacji radnych nie byłem przekonany w 100% do startu w tych wyborach". Ten brak przekonania nie przeszkodził mu jednak jednoznacznie wykluczyć się wtedy z udziału w wyborach. Kandydat nie zauważa też śmieszności w swoich tłumaczeniach: "z tymi osobami ukrytymi za fałszywymi kontami rozmawia się na 2 sposoby- albo wcale, albo na takim samym niskim poziomie jaki prezentują". Oznacza to, że albo gdyby został wybrany, to nie miałby problemu "z zaniżaniem swojego poziomu", albo zwyczajnie zapomniał pomilczeć.

Problemem kandydata zauważalnym w tych tłumaczeniach okazuje się także wiara w nieprawdziwe informacje. Pisze bowiem o "spalonych wyborczych obietnicach, pokroju budowy przychodni przez Medicus". Sprawdziliśmy, jak faktycznie było z tą obietnicą wyborczą.

- Ten pan udowadnia, że fejk newsy przyjmuje za prawdę i potem powiela te brednie, np. o przychodni wybudowanej przez Medicus. Przychodnia miała powstać przy współpracy z Medicusem, tzn. miała zostać wyposażona i tak też się stało. Do tego komentarze o "pokazowych inwestycjach", które umniejszają działaniom w jego własnym okręgu wyborczym wyraźnie pokazują, że jeśli ten pan dostanie głosy, to mieszkańcy jego okręgu na żadne inwestycje nie mogą liczyć, bo to w jego ocenie będzie pokazówka, a nie praca dla mieszkańców - komentuje radny Artur Wandycz. - Rozmawiałem z kolegami w radzie i jesteśmy zgodni, że nikt z ekipy rządzącej nie będzie chciał współpracować z człowiekiem, który wierzy w fejki, powiela kłamstwa i, co trzeba jasno podkreślić, oddanie głosu na takiego kandydata będzie dla mieszkańców głosem straconym - ucina Wandycz.
Śmiesznym wydało nam się także tłumaczenie kandydata "Nikomu o kim wiem, że w przestrzeni mediów społecznościowych posługuje się swoim imieniem i nazwiskiem, nie odpisałbym w ten sposób". Podpowiadamy: to nie była wiadomość prywatna i nie ważne kto pyta, ważne kto czyta odpowiedź. W Internecie mogą to zrobić wszyscy.